piątek, 19 października 2012

Rozdział 1

      Śniadanie przy Privet Drive numer 4 nie odbyło się bez awantury wywołanej przez ciotkę Petunię. Oskarżała Harry'ego o zniszczenie jej nowej porcelany.
- TY SMARKACZU! - Krzyczał wuj Vernon, opryskując ślin stół, przy którym siedział. Jego twarz była purpurowa. - MASZ PRZEPROSIĆ!
- Ja...Przepraszam...- Powiedział Harry. Patrzył na wszystkich spode łba. Wiedział, że gdyby powiedział prawdę, że to Dudley rozbił porcelanę, dostałby niezłe lanie. Tak bardzo się cieszył, że dzisiaj widzi ich po raz ostatni w tym roku. Gdy tylko o tym myślał, czuł motyle w brzuchu. Wróci dopiero na przyszłoroczne wakacje. W tym domu miał poniewierkę. Przez całe lato był zamknięty w pokoju i miał zakaz pisania listów do przyjaciół. Lekcje, które miał odrobić podczas letnich ferii robił w nocy z nasuniętym kocem na głowę. Ale dzisiaj to wszystko się skoczy. Już za parę godzin odjedzie ekspresem Londyn-Hogwart. Jeszcze dziś pojedzie do swojego prawdziwego domu ; do ukochanej szkoły, w której każdy go lubi i traktuje z należytym szacunkiem (Nie wliczając profesora Snape'a - nauczyciela znienawidzonych przez Harry'ego eliksirów).
- MARSZ DO POKOJU! - Ryczał wuj Vernon i jednym pchnięciem długich, grubych łap wyrzucił bratanka z kuchni. Harry wbiegł po schodach na górę i wszedł do pokoju. Trzasną drzwiami i z całej siły uderzył w szafkę. Hedwiga, która siedziała w klatce na biurku zaskrzeczała  z przerażenia.
- Wybacz. - Powiedział i dał jej ciastko na przeprosiny. Nie czekając ani chwili dłużej, wysuną swój kufer spod łóżka i szybko wrzucił do niego resztę ciuchów oraz książek. Chwycił w rękę klatkę Hedwigi, kufer i zabrał go na dół do przedpokoju.
- A ty gdzie się wybierasz? - Sykną wuj Vernon, stając przy schodach i patrząc na bratanka jak na kogoś, kto ucieka z więzienia.
- Nie będę tu siedział ani chwili dłużej! - Wycedził przez zęby. Wuj zrobił się purpurowy na twarzy. Podniósł rękę i szybkim krokiem podszedł do Harry'ego. Ten jednak był szybszy. Chwycił różdżkę i skierował prosto w Vernona.
- C-co ty... - Wuj stał jak skamieniały i patrzył na koniec różdżki , która prawie dotykała czubka jego długiego nosa. - N-nie możesz!
- Jesteś tego pewien? - Spytał ironicznie Harry i powoli cofną się do drzwi. Po omacku znalazł klamkę i nacisną. Zabrał kufer, Hedwigę i wyszedł na drogę. Jeszcze przez chwilę słyszał pogróżki wuja typu: "Jeszcze Cię z tej szkoły wywali! A wtedy zobaczysz!". Wyszedł na skrzyżowanie i wszystko ucichło. Prawie wszyscy sąsiedzi jeszcze spali. W kocu zakończyły się jego męczarnie. Ale powstał nowy problem. Jak dotrze na dworzec w tak krótkim czasie?

     Weasley'owie kończyli pakować rzeczy do auta, kiedy w powietrzu zaskrzeczała Hedwiga. Ron wybiegł na drogę i złapał list. Tuż za nim przybiegła Ginny.
- To od Harry'ego! - Krzyknął uradowany. Rozerwał kopertę i rozwiną mały kawałek papieru.

Ron! Mam kłopoty! Uciekłem od Dursley'ów i nie mam czym dotrzeć na dworzec. Mam nadzieję, że pomożesz mi i zabierzecie mnie ze sobą. Będę o 10.00 na ulicy pokątnej.
                                                                                                              Harry

- I co pisze? - Spytała Gin, zaglądając bratu przez ramię. Przeczytała liścik i otworzyła usta ze zdumienia. - Och! Musimy powiedzieć dla rodziców!
I po chwili zniknęła w drzwiach Nory. Ron był rozczarowany. Przez całe lato pisał do Harry'ego i ani razu mu nie odpowiedział. A teraz ma kłopoty i się odezwał! Zgniótł karteczkę i wyrzucił. Wszedł do domu. Pani Weasley nakładała już swój płaszczyk i berecik.
- Ah, dobrze, że jesteś. - Powiedziała, podając Ronowi kożuszek. - Leć na górę i zawołaj wszystkich. Jedziemy na ulicę Pokątną.

     Harry siedział w Dziurawym Kotle i pił piwo kremowe. Wciąż czuł obawę, że Ron go zignoruje i nie przyjedzie. Co prawda byli najlepszymi przyjaciółmi, ale źle mógł odebrać to, że mu nie odpisywał.
W pewnej chwili usłyszał dzwonek. To Ginny weszła do baru. Harry zerwał się na równe nogi pobiegł do niej. Oboje uśmiechnęli się do siebie. Gin rzuciła mu się na szyję.
- Och, Harry! - Szepnęła. - Tak bardzo tęskniłam!
- Ja za wami też. Nawet nie wiesz jak bardzo. - Powiedział i rozejrzał się. - A gdzie Ron?
- Z innymi. Szukają Cię w księgarni "Esy i Floresy".
Harry chwycił pazuchę i kufer. Wyszli z Dziurawego Kotła.

-------------------------------------------------------------------------------------------------
Wybaczcie, że tak krótko. :c
Mam nadzieję, że się spodoba. Mile widziane komentarze! :D